Ale przedszkole to ma być miejsce zabawy, prawda? To fakt i nikt nie twierdzi inaczej, tyle że nauka przez zabawę też jest możliwa, a nawet zalecana przez pedagogów czy psychologów.

Przedszkole ma być – i tyle

Umówmy się zresztą – zwykle jako rodzice cieszymy się w ogóle, że przedszkole dziecko dostało. W tych szalonych czasach, gdy konkurencja jest ogromna, a wyścig szczurów obowiązuje nawet trzylatki, gdy do przeszkól publicznych, a nierzadko i niepublicznych, prowadzona jest rekrutacja z podziałem na punkty i rejonizacja, łatwo na pewno nie jest. Ktoś, kto dostał dla swego malucha jakąkolwiek placówkę publiczną, czy to samorządową, czy gminną, jest zwykle przeszczęśliwy, szczególnie gdy przedszkole takie cieszy się w miarę dobra opinia w sieci czy wśród znajomych. To, czy dane przedszkole ma na pewno duży i ładny ogródek, czy “ciocie” aktywnie bawią się z podopiecznymi, i czy w miejscu tym istnieje w ogóle coś takiego jak popularyzacja nauki, bywa często sprawą drugorzędną.

Przedszkole, które uczy

Jednak okazuje się przecież, że nauka trwa już od najmłodszych lat życia dziecka. Nic w tym dziwnego – wszak osesek też intensywnie się uczy, tyle że nie cyferek, literek czy nazw kolorów, ale otaczającego go świata – i życia. im młodsze dziecko, tym mniej ma zaśmieconą pamięć – tym łatwiej i chętniej też przyswaja sobie wiedzę, byleby podana mu ona była z niejednorodnej, atrakcyjnej formie. Stąd też wysyp przedszkoli tzw. Montessori, czy tych, w których dzieci uczą się pomagać w kuchni, sprzątać, czy nawet uprawiać własną grządkę w ogródku. To oczywista korzystać dla rodziców, ale i dla nich samych – bo ile można bawić się w kółko tymi samymi, choćby bardzo licznymi zabawkami?

Co to jest popularyzacja wiedzy?

To, najkrócej mówiąc, powodowanie, by wiedza – o przyrodzie, historii, naszym ciele, technice, w sumie o czymkolwiek – trafiała z Uniwersytetów pod strzechy, i myliłby się ten, kto twierdzi, że przedszkoli to nie dotyczy. Nauka jest tworem szybkozmiennym, nowe odkrycia pojawiają się co rok, więc nie ma żadnego powodu, by popularyzacja nauki omijała szkoły podstawowe czy właśnie przedszkola. Wszak nie ma sensu wmawiać dziecku, że Nil jest nadal najdłuższą rzeką, czy że Układ Słoneczny liczy sobie dziewięć, a nie osiem, jak obecnie się uważa, planet, skoro wiadomo, że takie rzeczy dezaktualizują się czasem. Zresztą czy my sami na pewno o tym wiemy? Nie wszyscy. Widać więc, że popularyzacja nauki jest potrzebna, i powinna zacząć się już od najmłodszych osób. To w trosce o naszą wspólną przyszłość!

Fundacja wspierająca naukę przedszkolną

Ponieważ kadry przedszkolne nie są zazwyczaj – oględnie mówiąc – najlepiej przygotowane nawet do uczenia w tych placówkach języka angielskiego, a co dopiero mówić o bardziej zaawansowanej nauce,  Rządowe dotacje naukowe dla przedszkoli także są ograniczone – zresztą co to wiele mówić, dotyczy to także szkół  szkół wyższych. Z pewną pomocą zaczynają więc przychodzić dzieciom – bo o to tu przecież chodzi – fundacje i stowarzyszenia prywatne. Jedną z nich jest tajemnicza “M” - Fundacja jest  “społeczna” mBanku, której misją – a w każdym razie jedną z misji – jest właśnie rozwój i wspieranie  programów służących podnoszeniu poziomu edukacji w społeczeństwie oraz szeroko pojęta popularyzacja nauki w różnych grupach docelowych, w sposób spójny z polityką samego banku (https://www.mbank.pl/o-nas/fundacja/).

Jakiś przykład takiej działalności? Niech będzie nim aktualnie trwający (lipiec 2016) konkurs na projekt statuetki” wybitnego matematyka Stefana Banacha – zwanego czasem Kopernikiem polskiej matematyki- przy czym oceniana nie będzie tu wierność odwzorowania wizerunku naukowca, ale raczej innowacyjność, pomysłowość oraz sama wiedza o człowieku i przedmiocie jego badań. Do konkursu mogą co prawda zgłaszać się wyłącznie studenci szkół artystycznych, jednak podobne konkursy i prowadzone będą w najbliższych latach także dla przedszkoli – a co więcej, będzie można również starać się o całe granty dla zespołów przedszkolnych zajmujących się nowoczesny,m uatrakcyjnionym nauczaniem. Warto więc popróbować, bo stawka jest duża, cel szczytny, a konkurencja wcale nie aż taka duża ze względu na “komercyjny” charakter fundacji!